poniedziałek, 18 kwietnia 2011

1 Wypad uodparniająco – zdrowotny – 16 Kwiecień 2011 r.

Wyjazd z Katowic busikiem Pana Drabasa o 8:00 do Skoczowa, przesiadka do Brennej.Potem piechotą w górę aż do schroniska na Błatniej. Śniegu sporo, im wyżej tym więcej.Krajobrazy tak urocze, że nie dostrzegamy jak brniemy po kolana w śniegu, nadeszłycieplejsze dni więc pod pokrywą śnieg się topi i grzęźniemy w wodzie, brr.Ale co tam, zobaczyć Sarnę z młodymi to coś co zapiera dech w piersiach i chcesz żyć dlatakich widoków, przyroda jest cudna.Na Błatniej mamy jeszcze wybór, szansę by wrócić ta samą drogą ale nie, to nie w naszymstylu, zawsze wracamy wcześniej wyznaczoną trasą i nie wracamy się bo to nudne…Zresztą po wypiciu grzańca z miodem nabiera się ochoty na więcej i więcej. Słonko świeci woczy, twarz czerwona ale super.Kierujemy się na Klimczok, już dalej tylko śnieg - ta biała zaraza, po drodze spotykamy młodych ludzi, przygotowanych, odpowiednio ubranych a my co? Buty owszem odpowiednie ale nie na śnieg, więc chlupocze nam, stopy mokre ale odwrotu już nie ma, trza drałować do przodu. Docieramy do szczytu Klimczoka- do schroniska nie ma przetartego szlaku więcplany zjedzenia placka po zbójniku legły w śniegu, na szczęście po kilkunastu minutachjesteśmy już w schronisku na Szyndzielni ale stąd dalej próbujemy dostać się na dół kolejką,niestety PKL zafundowało kolejce przegląd techniczny. Pozostało tylko pieszo i mokro doDębowca i już po 1 godz. 40 min. jesteśmy na dole, autobus czekał, szybka kawa i TLK za 1godzinę zawiózł nas do Katowic – kochane PKP, nigdy nie zawiodło.W pociągu wielkie osuszanie mokrych, przemarzniętych stóp, zrobiłyśmy sobie onuce z apaszki i worka na śmieci, dotarłyśmy już suche do domu, będziemy żyć .
Suma: 16 km w śniegu, mimo zaprawy, ćwiczeń i pływania zakwasy są mimo wszystko...mięśnie ud i tyłka tak twarde,ze mogą włoskie orzechy zgniatać!
https://picasaweb.google.com/justyna250270/BAtniaKlimczokSzyndzielnia16Kwiecien2011R?authkey=Gv1sRgCNbHzq-mybW3jAE&feat=directlink


Posted by Picasa