wtorek, 6 grudnia 2011

Drezno, 3 grudzień 2011 r.
 Spacer po Starówce Drezna: Zwinger z Galerią Starych Mistrzów, najwspanialsza budowla drezdeńskiej architektury baroku, Kościół Dworski - katolicka Katedra, Fürstenzug - historia władców Saksonii przedstawiona na porcelanie miśnieńskiej, Frauenkirche - Kościół NMP, najważniejsza protestancka budowla kościelna Niemiec, Zamek Królewski z Tarasem Brühla - „Balkon Europy”- promenada spacerowo – widokowa. Czas wolny. Spacer po świątecznie przystrojonym Dreźnie i czas na zakupy na Jarmarku Bożonarodzeniowym.
https://picasaweb.google.com/justyna250270/Drezno3Grudzien2011R?authuser=0&authkey=Gv1sRgCMuww8fu-O2s2AE&feat=directlink
 Pogoda cudna, miasto prześliczne, atmosfera miła, wszyscy po glühwein  uśmiechnięci, towarzystwo wyśmienite, wiadomo!
Miasto nie przygotowane na najazd turystów jeśli chodzi o toalety, totalna masakra! Wino leje się strumieniami a mocz – niestety kurki trzeba zakręcić, jedyne toalety w galeriach sklepowych, gdzie były kolejki na 40 minut.
Kupiłam mnóstwo pamiątek, zostawiłam w Dreźnie dużo Euro, zgubiłam rękawiczki, potem odzyskałam, podoba mi się niemiecki porządek J
Można się porozumieć po rosyjsku i angielsku, ludzie są otwarci i życzliwi.
Zatrzymałyśmy się w WOK Art  
– knajpce prowadzonej przez życzliwych Wietnamczyków, przy muzyce Chopina, kawie i podwójnej porcji glühwein za 2,50 E z makaronem i warzywami za 3,50 E.
Wróciliśmy nocą a kierowca autobusu podpadł, zatrzymał się sam na siku a nam nie pozwolił wychodzić, egoista jeden…

Jubileusz

W grudniu obchodziłam 25 -Lecie pracy, jeszcze tylko parę takich jubileuszy i  pójdę odetchnąć na emeryturę :), poniżej moja koleżanka z pracy

poniedziałek, 26 września 2011

Skrzyczne, wrzesień 2011 r.

Oczekiwanie...
Pierwszy dzień astronomicznej jesieni.
Na Skrzyczne przeszlismy z Buczkowic, góry są cudne o tej porze roku.
To wspaniałe mieć przyjaciół, którzy nie odwracają się od Ciebie gdy jesteś na rozdrożu.
Jednych przyjaciół tracisz, drugich - tych prawdziwych zyskujesz.
Jutro będę wiedziała czy Pan NT jest złośliwy...

https://picasaweb.google.com/justyna250270/Skrzyczne?authuser=0&authkey=Gv1sRgCMDjrIPDwemOIA&feat=directlink

niedziela, 25 września 2011

Weryfikacja

Pan Nowy Twór pozwolił na zweryfikowanie "przyjaźni", nie wyłączył mnie z życia na długo ale dał wiele do przemyślenia, otrzymałam kolejną szansę...

wtorek, 13 września 2011

Wrzesień 2011 r. Rycerzowa

https://picasaweb.google.com/justyna250270/Rycerzowa#

 Rycerzowa jest na końcu świata, z Katowic podróż trwała samochodem 2 godz.

Pogoda cudna. Okolica niesamowita,  Europa jest w Zwardoniu, Milówce, Rajczy, super rondko i doskonała droga a Katowice cały czas rozkopane.
Na Młodą Horę nie weszłyśmy bo zabłądziłyśmy 2 x. Oznakowanie trasy takie sobie, trzeba iść w skupieniu ale jak tu się skupić gdy goni cię rój wściekłych os.

Bacówka na Rycerzowej bardzo przytulna, podają pyszne racuchy z jagodami, ceny przystępne, miły, przytulny klimat.

Schronisko na Przegibku równie dobre z pyszną zupą grzybową, za to pierogami ruskimi nieco rozgotowanymi (nie smakowały na swojskie)

W sumie 22 km.

Wyprawa należała do bardzo udanych mimo kilkunastu ugryzień w brzuch, nogę i rękę, Góralki to twarde kobiety.

czwartek, 14 lipca 2011

Barania Góra, lipiec 2011 r.

https://picasaweb.google.com/justyna250270/BaraniaGoraLipiec2011R?authuser=0&authkey=Gv1sRgCLHW0Jnf-fGRKA&feat=directlink

Wisła Czarne – Barania Góra – Węgierska Górka (kolejny raz)
Wypadzik wesoły za sprawą bezpośredniego i uroczego chłopaka, który dotrzymywał nam towarzystwa do szczytu Baraniej Góry.
Po wspólnym posiłku on odbił do schroniska na Przysłopie, my powędrowałyśmy do Węgierskiej Górki przez krzaczory, zarośnięty szlak, złapałam kleszcza.
Przeszłyśmy w sumie ok. 38 km. (zacznę się leczyć na nogi bo na głowę już chyba za poźno!)
z nadzieją, że jak za starych, dobrych czasów zjemy pyszną hawajską pizzę w knajpce przy dworcu PKP.
Niestety knajpka zmieniła prawdopodobnie właściciela, produkują niezbyt dobrą pizzę w porównaniu do poprzednich lat. Żałowali ananasa, szynki, nie posypali oregano, pizza nie miała smaku pizzy. Jedyne co przyciągało to był ściekający z niej ser.
W Węgierskiej Górce pozostał ten sam dworzec PKP (bez kibelka), od lat się nie zmienia, taki sam zniszczony i nie opuszczony jedynie przez turystów i miejscowych.
Młodzi robili zdjęcia po ślubie, pewnie poznali się na peronie…
Posted by Picasa

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Tatry, czerwiec 2011 r.-list czwarty, nie wysłany

Nosal, Kopieniec Wielki, Polana Stoły, Kasprowy Wierch, Świnica


Bardzo intensywne wakacje, nie znalazłam odpowiedzi na moje pytania, nie rozwiałam swoich wątpliwości, pewnie one zawsze będą dopóki więzi trwają i się rozwijają.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo się bałam jak tam na górze wysoko, na pionowej ścianie bez zabezpieczeń z jedną myślą – przetrwać ponad wszystko.
Wyjątkowość, niedostępność, strach, przytulałam się do kamienia i dziękowałam górze, że wpuściła mnie i pozwoliła się dotknąć moim małym jestestwem, bo czymże jestem ja w porównaniu do tej, która istnieje od wieków, niezależnie.
Emocje, lęk, panika, łzy, trudno było opanować te uczucia gdy widzisz przepaść, czujesz wysokość i musisz iść dalej, nie możesz pozwolić sobie na tkliwość, musisz twardo przeć do przodu i nie patrzeć w dół.
Jak w życiu , nie zaryzykujesz - nie dowiesz się co czeka Cię za następną ścianą.
Warto było!
Życie przynosi więcej rozczarowań niż byśmy sobie mogli wyobrazić, przyjmujemy każde z nich na klatę i brniemy w kolejne.

Góry nie rozczarowały mnie nigdy za to ludzie nie raz. Może to moja wina, może powinnam zweryfikować swoje oczekiwania wtedy będzie mniej rozczarowań.
Impas, nie wiem którędy, może na skróty, żeby mniej bolało, na chłodno, żeby nie pokochać, nie dać się zranić. Kolejny raz przyniesie następny kolejny raz. Wewnętrzne rozdarcie i cierpienie duszy, żałoba i narodziny. Jeszcze gorzej umrzeć w samotności i bylejakości życia.
Zostawić za sobą złe wspomnienia i otworzyć umysł na nowe…postaram się.

https://picasaweb.google.com/justyna250270/TatryCzerwiec2011R?feat=directlink
Posted by Picasa

czwartek, 16 czerwca 2011

wtorek, 7 czerwca 2011

4 Czerwiec 2011 r. Magurka















Bielsko, Czernichów, Rogacz, Magurka, Straconka, Bielsko
https://picasaweb.google.com/justyna250270/Magurka?feat=directlink

Klimat wilgotny i gorący, spore podejście jak na taką pogodę.
Miłe, rozśpiewane, wesołe towarzystwo na zewnątrz schroniska na Magurce. Została mi złożona oferta „masażu różnego typu: relaksacyjnego, leczniczego itd.” Zadzwonię, jeśli masażysta będzie mi potrzebny.
W menu posiłki typu fast ford lub żurek z jajem za 9 zł. Nie skorzystałyśmy ale za to piwo smakowało.
Posted by Picasa

środa, 11 maja 2011

Praga, maj 2011 r.

Praga jest cudowna, miasto dla zakochanych, piękniejsza od Paryża.
https://picasaweb.google.com/justyna250270/PragaMaj2011R?authkey=Gv1sRgCL-NurXhtMnT6gE&feat=directlink
Obrałam pomarańczę z jednej skórki i odłożyłam…
Program wycieczki bardzo napięty:
1 dzień: po całonocnej podróży rano zwiedziliśmy Most Karola, dzielnicę żydowską (urocza), Stare Miasto, późnym popołudniem Wyszechrad. Wieczorem rozpusta przy czeskim piwie (Czerny Kozel) i knedliczkach w babskim towarzystwie Magdy i Agi. Zabłądziłyśmy, wsiadłyśmy do dobrego tramwaju ale w złym kierunku, po drodze zmoczył nas ulewny deszcz i spotkały nas Wróżki, Wróże i Wróżęta -choć nie piłyśmy Absyntu.
2 dzień: Mala Strana, okolice Zamka Królewskiego, Wzgórze Petrin (nie warto płacić za windę w górę, całkiem przyjemnie się wchodzi), Hradczany wieczorkiem .Niestety nie popłynęłam rejsem po Wełtawie.

Zabrałam pomarańczę do domu.

8 Maj – obrałam pomarańczę, z refleksją i uwielbieniem niedoszłych chwil ,włożyłam cząstki do szklanki i zalałam wódką, kiedyś sobie to wypiję co sama sobie przygotowałam…

Wiele wspomnień o WM zatrzymam głęboko, jak on pozostaną w moim sercu na zawsze…
https://picasaweb.google.com/justyna250270/PragaOczamiWM1013?authkey=Gv1sRgCMrzyZyOi5XcKw&feat=directlink

Jaworzynka

Kwiecień 2011 r. trochę później

Niewypał, zbyt długa podróż dla niemobilnych, w lesie szlak się urwał potem droga wśród zabudowań aż do samej Istebnej.
https://picasaweb.google.com/justyna250270/Jaworzynka?authkey=Gv1sRgCNe3i8ad4I-5OA&feat=directlink
Zmęczenie słońcem i dojazdem busikowym P.Drabasa.

Koniakowskie Impresje

Połowa Kwietnia, 2011 r.

Święta trochę inaczej, kto powiedział, że trzeba je spędzić przy świątecznym stole?
https://picasaweb.google.com/justyna250270/KoniakowskieImpresje?authkey=Gv1sRgCOv1mJCS54vQMw&feat=directlink
Wiara to indywidualna sprawa każdego z nas, jednym jest potrzebna jak powietrze, inni widzą Boga w przyrodzie.
Tak czy owak wolę swój świat

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

1 Wypad uodparniająco – zdrowotny – 16 Kwiecień 2011 r.

Wyjazd z Katowic busikiem Pana Drabasa o 8:00 do Skoczowa, przesiadka do Brennej.Potem piechotą w górę aż do schroniska na Błatniej. Śniegu sporo, im wyżej tym więcej.Krajobrazy tak urocze, że nie dostrzegamy jak brniemy po kolana w śniegu, nadeszłycieplejsze dni więc pod pokrywą śnieg się topi i grzęźniemy w wodzie, brr.Ale co tam, zobaczyć Sarnę z młodymi to coś co zapiera dech w piersiach i chcesz żyć dlatakich widoków, przyroda jest cudna.Na Błatniej mamy jeszcze wybór, szansę by wrócić ta samą drogą ale nie, to nie w naszymstylu, zawsze wracamy wcześniej wyznaczoną trasą i nie wracamy się bo to nudne…Zresztą po wypiciu grzańca z miodem nabiera się ochoty na więcej i więcej. Słonko świeci woczy, twarz czerwona ale super.Kierujemy się na Klimczok, już dalej tylko śnieg - ta biała zaraza, po drodze spotykamy młodych ludzi, przygotowanych, odpowiednio ubranych a my co? Buty owszem odpowiednie ale nie na śnieg, więc chlupocze nam, stopy mokre ale odwrotu już nie ma, trza drałować do przodu. Docieramy do szczytu Klimczoka- do schroniska nie ma przetartego szlaku więcplany zjedzenia placka po zbójniku legły w śniegu, na szczęście po kilkunastu minutachjesteśmy już w schronisku na Szyndzielni ale stąd dalej próbujemy dostać się na dół kolejką,niestety PKL zafundowało kolejce przegląd techniczny. Pozostało tylko pieszo i mokro doDębowca i już po 1 godz. 40 min. jesteśmy na dole, autobus czekał, szybka kawa i TLK za 1godzinę zawiózł nas do Katowic – kochane PKP, nigdy nie zawiodło.W pociągu wielkie osuszanie mokrych, przemarzniętych stóp, zrobiłyśmy sobie onuce z apaszki i worka na śmieci, dotarłyśmy już suche do domu, będziemy żyć .
Suma: 16 km w śniegu, mimo zaprawy, ćwiczeń i pływania zakwasy są mimo wszystko...mięśnie ud i tyłka tak twarde,ze mogą włoskie orzechy zgniatać!
https://picasaweb.google.com/justyna250270/BAtniaKlimczokSzyndzielnia16Kwiecien2011R?authkey=Gv1sRgCNbHzq-mybW3jAE&feat=directlink


Posted by Picasa

piątek, 25 marca 2011

Przebudzenie

We wrześniu pożegnałam sezon (smutny sezon mojego życia)
https://picasaweb.google.com/justyna250270/1_Beskidy?authkey

W październiku wybrałam się do Tokarni k/Kielc
https://picasaweb.google.com/justyna250270/2_Tokarnia?authkey=Gv1sRgCJrqjaqG4eeZkQE&feat=directlink
Zachwyciły mnie wiatraki i osoba prowadząca 
Na przełomie października i listopada zobaczyłam zamek w Kórniku k/Poznania i otaczające go Arboretum – cudowny klimat, musi być pięknie na wiosnę i latem, gdy kwiaty kwitną
https://picasaweb.google.com/justyna250270/3_Kornik?authkey=Gv1sRgCNLnobjWo-X3eQ&feat=directlink
W listopadzie i grudniu zwiedziłam ulice Poznania
https://picasaweb.google.com/justyna250270/4_Poznan?authkey=Gv1sRgCJ-q5Lvy4J7q9gE&feat=directlink
https://picasaweb.google.com/justyna250270/5_Poznan?authkey=Gv1sRgCNXp0tX0tLnmsAE&feat=directlink
W grudniu zrealizowałam swoje marzenie, zobaczyłam Paryż i poczułam się jakbym tam już kiedyś była
https://picasaweb.google.com/justyna250270/6_Paris?authkey=Gv1sRgCPawmJyf16-oNg&feat=directlink
mimo niesprzyjającej pogody (a także nieoczekiwanych okoliczności) wycieczka połączona z Nocą Sylwestrową na Polach Elizejskich była przygodą, której do końca życia nie zapomnę…
W styczniu 2011 r. prawie się „przebudziłam” i „doszłam” do siebie po przeprowadzce i pierwszy raz, w lutym wyszłam do nowego parku
https://picasaweb.google.com/justyna250270/7_przedwiosnie?authkey=Gv1sRgCJ3QsfqZkdDomwE&feat=directlink

wtorek, 15 marca 2011

Jesień 2010 r.

Tę jesień https://picasaweb.google.com/justyna250270/Jesien2010?feat=directlink
spędziłam samotnie, nad rozmyślaniem o mijającym czasie, o odejściu miłości i takich tam pierdołach…i przygarnęłam sobie przyjaciela https://picasaweb.google.com/justyna250270/MarianPaputek?feat=directlink

Od nowa

Księżniczkę na Ziarnku Grochu zamknęłam wraz z nią zamknęłam swoją przeszłość i wróciłam do punktu wyjścia sprzed 20 lat.
Zaczynam od początku. Układam sobie życie bez zobowiązań, powiązań, w szacunku do siebie i bardzo się pilnuję, żeby tego szacunku do siebie nie utracić.
Ostatni rok upłynął mi na załatwieniu wszystkich potrzebnych formalności do rozpoczęcia nowej podróży. Kolejna zmiana mieszkania https://picasaweb.google.com/justyna250270/MojNowyDom?feat=directlink, kolejny rozwód, zmiana stanowiska w pracy, zmiana koloru włosów , moze kolejna miłość(?).
Po poprzednich doświadczeniach nie wiem czy kochać umiem, czy potrafię „rzucić się w głąb oceanu, zanurzyć i utonąć w czyichś oczach”. Pewnie tak bo jeśli ktoś porzuca 16 lat spędzonych w uśpieniu to może przez kolejne lata albo spać albo żyć, po prostu żyć.
Jest dobrze, życie toczy się dalej, podróże się nie kończą a ja otwieram kolejny rozdział w swoim życiu  dla siebie.